Zostawialiście się kiedyś na tym, jak często jesteśmy niecierpliwi. Trochę jak niemowlak, którego potrzeby muszą być zaspokojone w tym momencie, teraz, od razu…
Ciężko przyznać się przed samym sobą, że będąc dorosłym, wielokrotnie zachowuję się jak maluszek, który robi do pieluchy, sam nie potrafi zaspokoić swoich potrzeb. Wydziera się w wniebogłosy, tupie nóżkami.
Strona www otwiera się dłużej niż zwykle, stoisz w korku, w kolejce pani przed Tobą długo szuka portfela by zapłacić za zakupy, które – zanim znajdzie ów portfel powolnym ruchem pakuje do siatek. Zawiesił Ci się telefon, ktoś nie odbiera komórki od razu? co wtedy robisz? Reagujesz irytacją? Wzdychasz, złościsz się? Dzwonisz kilka razy z rzędu, a nie mając odpowiedzi, rzucasz telefonem? Jeśli nie, to ekstra, myślę jednak że wiele osób – w tym ja – ma z tym problem. Przyglądam się tym zjawisku i świadomie pracuję nad nim.
To jest niezwykłe, że sami potrafimy sobie uprzykrzać życie i ciągle gdzieś gonić, pośpieszać, popędzać innych i samych siebie. Połowa sukcesu w tym byśmy to zauważyli.
Rozumiem doskonale, że czasy się zmieniają, a my chcąc nie chcąc musimy się do nich dostosować. Gadanie w stylu: “kiedyś ludzie nie mieli telefonów i żyli” na niewiele się zda.
Pozostanę jednak przy temacie telefonów komórkowych trochę dłużej. Potratuję je jako przenośnię naszego pędzącego świata, w którym przeważa pośpiech i presja, a najlepiej żeby wszystko było zrobione na wczoraj.
Ile raz zdarzyło Ci się mieć pretensje do kogoś, bo nie odebrał od razu Twojego telefonu? A przecież ta osoba na przykład:
1. nie ma ochoty z Tobą gadać – i ma do tego prawo.
2. jest zajęta czymś, co w danym momencie jest dla niej ważniejsze. No tak, tylko jak COŚ może być teraz ważniejsze ode mnie i moich spraw??? (ja jak niemowlak)
3. ma wyciszony telefon bo potrzebuje chwili spokoju – i też ma do tego prawo.
Przyczyn można by pewnie mnożyć w nieskończoność, jednak my w pierwszej kolejności, w pierwszym odruchu reagujemy irytacją, a czasem wręcz złością.
Zdaję sobie sprawę, że pracując choćby w korporacji pewnych rzeczy nie można odłożyć, poczekać itp. Wszystko co piszę chciałbym, żebyście odnieśli do swojego życia prywatnego, a jeśli się da, byście tym tematem liznęli swoje życie zawodowe, będzie wspaniale.
Wydaje mi się, że jedynym wyjściem z sytuacji, które zmieniają nas w niemowlaka, jest DANIE SOBIE CHWILI. ZATRZYMANIE SIĘ. Zobaczenie, że jeśli coś potrwa dosłownie kilka sekund dłużej, lub nie dostaniemy czegoś od razu – świat naprawdę się nie zawali, a my spokojnie przeżyjemy.
Jesteśmy uczeni tego, by bezustannie działać, coś robić, być efektywnym i produktywnym. Także w świecie wewnętrznym. Kiedy pojawiają się trudne emocje (celowo nie nazywam ich złymi, bo jak wiadomo NIE ma złych emocji), od razu chcemy się ich pozbyć, zadziałać, zrobić coś żeby było nam lepiej. Oczywiście trzeba tu rozróżnić bierność i “zdanie się na los”, od świadomego odpuszczenia i przeczekania.
Ostatnimi czasy zrozumiałam, że emocje mijają, przechodzą. Trochę jak fale. Przypływają, odpływają. Wielokrotnie trzeba dać sobie czas. Niby niewiele, a tak wiele.
Jakiś czas temu wpadła mi do głowy pewna myśl, że “Niektóre rzeczy, sytuacje, problemy są jak drożdżowe ciasto, koniecznie trzeba na jakiś czas odstawić”. Rozwijając tę myśl – zrobiliśmy wszystko co mogliśmy/musieliśmy/to, co było konieczne, a teraz nie pozostaje nic innego jak chwilę ZACZEKAĆ”. A jak wiadomo bycie dorosłym oznacza posiadanie tej umiejętności.
Z całego serca Wam tego życzę.