Od dłuższego czasu nie maluję paznokci. Od ponad roku nie farbuję włosów. Nie dlatego, że o sobie nie dbam, a dlatego że, w końcu- sama przed sobą- odważyłam się zobaczyć, co się pod tym kryje.
Od kiedy pamiętam chciałam coś w sobie zmienić. Ciągle mi coś nie pasowało, a to kolor włosów, a to styl ubierania, kształt paznokci nie taki jak być powinien, nos za bardzo odstający od reszty twarzy, za wąskie usta, za małe oczy.
Kiedy to piszę, dociera do mnie jakie to smutne. Wtedy byłam przekonana, że robię i myślę dobrze, a tym samym potwornie się krzywdziłam.
Chciałam być bardziej wyrazista. Chciałam być “jakaś”. Szukałam po omacku. Błądziłam, bo kompletnie nie wiedziałam, do czego właściwie dążę…. Wiedziałam tylko, że wszystko jest lepsze niż prawdziwa ja, taka jaką stworzyła mnie Matka Natura.
Dziś jak na sobie patrzę – oczywiście, że mam lepsze i gorsze dni – to widzę po prostu fajną dziewczynę. Dziewczyna, która po przebudzeniu na opuchniętą twarz, zaspane oczy i nieświeży oddech. I to jest w porządku. Ma też piękne włosy, które tak odżyły, że aż sama jestem zdziwiona. Zrobiły to w momencie kiedy totalnie dałam im spokój.
Paznokcie smarowane najzwyklejszą wazeliną, są dziś w lepszym stanie niż po kuracjach drogimi kremami i odżywkami. Robimy sztuczne paznokcie i malujemy je lakierami, utrzymującymi się przez 3 tygodnie, bo chcemy mieć twarde i mocne paznokcie. Prawda jest jednak taka, że to tylko pozory, “wierzchnia warstwa”, a pod nią -totalnie zmasakrowane paznokcie.
Która z nas nie nosiła staników powiększających biust? Ja już kocham swoje małe piersi. Nie chcę sobie niczego wypychać i powiększać oraz oszukiwać samą siebie, że jest inna.
Czasem nachodzi mnie refleksja dlaczego – my kobiety- tak często przeszkadzamy naturze? Skąd się bierze to, że wiemy lepiej jakie mamy być lub może bardziej – jakie powinnyśmy być? Dlaczego tak trudno przychodzi nam zaakceptowanie i pokochanie siebie takimi jakimi jesteśmy? Te pytanie wyjadają się być bez odpowiedzi. Jednak wierzę, że jest ona w każdej z nas.
Nie oceniam kobiet które, korzystają z chirurgii plastycznej, bo może to ja sprzed kilkunastu lat, kiedy tak bardzo intensywnie myślałam o operacji nosa.
Mocny makijaż i przedłużone rzęsy też przerabiałam. Nie chcę urazić żadnej z Was, jednak widząc kobiety ze szczotkami przyklejonymi do powiek, podrasowanych toną makijaż, czuję przygnębienie i smutek. Zastanawia mnie dlaczego i przed czym chce się ona ukryć. Sztuczne rzęsy często przysłaniają TEN błysk w oku, a prawdziwy i szczery uśmiech jest ukryty gdzieś pod powierzchnią wypełnionych ust.
Kobiety jesteście piękne. Każda z nas jest inna. I to jest wspaniałe.
Dbajcie o siebie. I dajcie sobie spokój.