Metamorfoza z Ewą, Camp by Ann, aktywny weekend z Kasią… Subiektywnie, co nie co o moich wyjazdach

Trochę o moich doświadczeniach związanych z aktywnymi wyjazdami. U znanych i mniej znanych osób.

Na przełomie czerwca i lipca tego roku byłam na cudownym aktywnym weekendzie w Poroninie. Wyjazd ten – zorganizowany przez wspaniałą instruktor Kasię Kurek – skłonił mnie do zamieszczenia tego wpisu. Będzie trochę o moich doświadczeniach związanych z aktywnymi wyjazdami.

Pierwszy z nich – z Ewą Chodakowską miał miejsce już 2 i pól roku temu. Camp z Anią Lewandowską odbył się na przełomie stycznia i lutego tego roku. Jestem niezmiernie wdzięczna, że mogłam być na obu wyjazdach, zobaczyłam jak to jest tam być, “poczułam to na własnej skórze”. Mogłam też doświadczyć treningów z dwiema – nie da się ukryć – bardzo znanymi trenerkami ;-).

Wszystkie z trzech wyjazdów były super, a charakter każdego był z goła inny. Ciężko jest mi porównać te wydarzenia ze sobą. Jednak spróbuję pokrótce opisać moje wrażenia z nimi związane.

Metamorfoza z Ewą miała miejsce już 2 i pół roku temu w Krynicy- Zdrój w hotelu Czarny Potok. Oferowanych zajęć aktywnych było 3 w ciągu dnia. Rano joga z Basią, koło południa nordic walking – choć dla mnie to były bardziej marszowe wycieczki w góry, po południu – trening z Ewą lub Lefterisem – ze względu na ilość osób (40 uczestników) oraz wielkość sali – byliśmy podzieleni na dwie grupy. Jedzenie smaczne, choć dla mnie – porcje serwowane były za małe. Były również wykłady na temat dietetyki. Cena wyjazdu wysoka. Z perspektywy czasu wiedzę, że zbyt wysoka. Biorąc pod uwagę co było w ofercie i to jakie są inne opcje czy możliwości aktywnych wyjazdów. No ale wyjazd ze znaną osobą ma swoją cenę. Niestety też często zajęcia odbywały się z opóźnieniem, może z racji tego, że Ewa jest sporą gadułą ;-). Co do samej Ewy – w kontakcie jeden na jeden niezwykle miła i otwarta osoba, potrafiąca słuchać, mocno dopingująca, każdą z uczestniczek. Miłe było to, że każdego dnia Ewa i Lefteris przy posiłkach siadali przy innym stoliku, rozmawiało się z nimi jak ze starymi znajomymi.

Ja i Ewa
Na jednym z treningów u Ewy. Wtedy jeszcze nie specjalnie dbałam o swój odcinek lędźwiowy 😉

Camp u Ani – ogromne przedsięwzięcie w przepięknym miejscu (Dojo, Stara Wieś). Na około 100 uczestników, trening trzy razy dziennie. Intensywnie i wymagająco. Jeżeli jedziesz po to by ćwiczyć, naprawdę można się zmęczyć. Ania ma cudowny zespół – profesjonaliści w każdym calu, do tego niezwykle mili i szczerzy ludzie, a co dla mnie bardzo ważne – technika ćwiczeń i bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu. Zajęcia bardzo urozmaicone, od treningów biegowych w terenie, po cardio, trx, gumy, hantle, wzmacnianie, rozciąganie. Jak dla mnie super. Była możliwość także skorzystania z pomocy lub porady fizjoterapeutów (jeśli ktoś potrzebował) lub posłuchania ciekawych wykładów. Gościem specjalnym wyjazdu był aktor Alan Andersz, który opowiadał niezwykle poruszającą historię swojego wypadku oraz trudnego powrotu do zdrowia. Jedzenie smaczne i dużo ;-). Profeska ;-). Do tego każde zajęcia rozpoczynały się punktualnie. Bardzo sobie to cenię. Ania na obozie była w 7 miesiącu ciąży, mimo to dawała radę ;-). Oprócz tego towarzyszyła jej córeczka Klara. Tym bardziej ją podziwiam, bo jako mama wiem, jak czasem trudno połączyć pracę zawodową z życiem rodzinnym, kiedy dziecko chce być z mamą, gdy ta jest w pracy. Ania sprawia wrażenie bardzo miłej osoby, jednak nic więcej nie umiem o niej powiedzieć. Z racji ilości uczestników nie miałam okazji zamienić z Anią słowa. Poza tym na wyjedzie było sporo dziewczyn, które znają lub przyjaźnią się z Anią prywatnie, wiec miała z kim gadać ;-), a ja to szanuję. Może jakbym miała inny charakter to podeszłabym i zagadała, ale jakoś to nie w moim stylu.

Jedyny minus – dla mnie – pobytu na campie – był taki, że ani jednej nocy nie spałam dobrze. Nikogo za to nie winię po prostu – odkąd zostałam mamą – mam bardzo płytki i czujny sen. Z racji tego, że mieszkałam w domku 7-osobowym, w sypialni dwu-osobowej, której drzwi były trochę jak drzwi od przesuwnej szafy ;-), wszystko było słychać, a mój materac był wyleżany i niezbyt wygodny.

Dojo, Stara Wieś
Na jednym z treningów w Dojo
Trening pod opieką Andzi 😉
Nasz domek i cały Healthy Team

Wyjazd z Kasią – kameralny wyjazdowy weekend do Poronina, do ośrodka Limba. Blisko natury i otwartej przestrzeni. Cudowna atmosfera i cudowni uczestnicy. W sumie było na nas 18 osób i to było ekstra (jak dla mnie). Zajęcia różne – sztangi, trx, wzmacnianie, cardio, mobility – w środku i na zewnątrz. Była też wycieczka w góry. Intensywnie – tak jak lubię. Jestem przekonana, że to nie był mój ostatni wyjazd z Kasią. Widać i czuć, ze dziewczyna kocha to co robi, wkłada w to serce i jest niezwykle zaangażowana. No i cena samego wyjazdu! Ja dopłaciłam do pokoju 1-osobowego i odpoczęłam maksymalnie, wyspałam się, czego bardzo potrzebowałam.

Zajęcia TRX u Kasi
Kasia w akcji 🙂
Wzmacnianie

Tak jak pisałam wcześniej, nie chcę robić porównania tych wyjazdów, bo uważam, że każdy był wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Ze względu na miejsce, ilość uczestników i formy zajęć, każdy miał zupełnie inny charakter.

Wiem już na pewno, że ja lepiej się czuję w mniejszym, kameralnym gronie. Kiedy jest głośno, a w okól jest mnóstwo ludzi, czuję się trochę przytłoczona, wycofana. Nie do końca potrafię się wtedy cieszyć z oferowanych atrakcji, z bycia z ludźmi. Uważam, że każdy z nas jest inny, co innego mu się podoba, co innego mu służy, każdy ma do tego prawo, i to też jest okej.

Na wyjazd z Ewą i Anią pojechałam bo chciałam i mogłam sobie na to pozwolić. Chciałam to zobaczyć, poczuć i przeżyć. Nie jechałam tam dla zdjęć, by mieć potem co wrzucać na Instagram. Jechałam tam by ćwiczyć, bo to kocham najbardziej, to było dla mnie priorytetem.

Wyjazd z Kasią utwierdził mnie w przekonaniu, że nie trzeba wydawać dużych pieniędzy by aktywnie spędzić czas na super wyjeździe, że osoby z mniej znanym nazwiskiem niekiedy wiedzą i potrafią więcej, a swoją skromnością po prostu urzekają.

Jeśli tak jak ja, kochacie być aktywni a do tego bardzo chcielibyście wyjechać- na weekend, kilka dni bądź tydzień – za mniejsze (niż większe) pieniądze (mam świadomość, że nie każdego stać na wyjazd z Ewą lub Anią) – szukajcie, pytajcie, próbujcie. Wierzę, że tak jak ja znajdziecie ;-). Poza tym uważam, że tym mniej znanym trenerom “też trzeba dać szansę” :-).

Ps. Jeśli mielibyście jakiekolwiek pytanie odnoście tych wyjazdów, śmiało piszcie. Chętnie odpowiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *