Czym jest dla mnie ruch

Jako mały brzdąc wszędzie było mnie pełno...

Wg słownika jezyka polskiego jest kilka defincji “ruchu”, dla mnie jest to nie wątpliwie sposób na życie. Moje ciało nie znosi bezczynności, siedzenia w jednym miejscu dłużej niż parę minut (no, chyba, że na podłodzie gdzie często może zminiać pozycje ;-)), długa jazda w aucie sprawie, że boli mnie dosłownie wszytko.

Zwiększony poziom ruchu towarzyszy mi od dziecka. Jako mały brzdąc “wszędzie było mnie pełno”. Może właśnie dlatego jako 6latkę rodzice zapisali mnie na zajęcie taneczne. Tak oto, roztańczonym krokiem przeszłam przez kolejne 13 lat mojego życia.

Potem dochodziły kolejno: pływanie, deska snowboardowa w zimie, wycieczki górskie (również te zimowe), jazda na rowerze (również szosowym), fitness, bieganie, spinning (jestem instruktorem), joga. Praktycznie każdy rodzaj aktywności, angażujący moje ciało i umysł jest dla mnie atrakcyjny. Po prostu uwielbiam się ruszać. Kocham czuć jak ciało pracuje, jak się zmienia, jakie robi postępy kiedy systematycznie uprawie się jakąś dziedzinę sportu Ciało, ale również umysł (oczywiście w przenośni) stają się silniejsze, zwinniejsze, bardziej gibkie.

Jako 35 latka postanowiłam, że nauczę się jezdzić na nartach (muszę dogonić przecież mojego 4 letniego synak), a zajecia crosfitowe jeszcze przede mną (to moje marzenie do spełnienia w najbliższym czasie;-)).

Trenuję w zasadzie codziennie, to dla mnie trochę jak mycie zębów – nie wyobrażam sobie bez tego dnia ;-). Często wstaję o świcie kiedy moje chłopaki jeszcze śpią, by dać sobie TEN czas – czas tylko dla mnie, tylko ze sobą. Niektórzy – z reguły to ci, który nic ze sobą nie robią – do tej pory mówią: “Zwariowałaś”, “Po co ci to?”, “Daj spokój”. Mimo panującej mody na bycie “fit” wciąż dużo jest takich osób. Konsekwentnie, już od czterech lat, (już) bez słów i tłumaczenia (się) ROBIĘ SWOJE. Robię to co sprawia mi ogromną radość, daje kopa, poprawia humor, a nierzadko też pomaga poradzić sobie z trudnościami i zmartwieniami.

Nie przeczę temu, że moja przygoda z fitnessem zaczęła się w “erze” Ewy Chodakowskiej. ;-). Po jakimś czasie doszły też treningi z Anią Lewandowską. Z resztą byłam na obozach u obu Pań (jednak o tym napiszę kiedy indziej ;-)) Cieszę się, że żyję w czasach kiedy dostęp do informacji, potrzebnych materiałów jest tak łatwy- dzięki temu poznałam kilka wspaniałych osób (m.in.. Gosia Reysner, Ania Budnicka, Kasia Witkowska – Błażejczyk, Kasia Kurek – cudowne kobiety, cudowne instruktorki), które są dla mnie wzorem, inspiracją, od których cały czas się uczę. W całym tym procesie najważniejsze jest dla mnie to, że poznałam samą siebie, na tyle dobrze, że wielokrotnie samodzielnie układam sobie zestawy treningowe, robię to na co w danym dniu mam ochotę. Uwielbiam tę moją “sportową niezależność”. Poprzez mocny i częsty trening oraz fizyczne “czucie” ciała czuję że żyję, dosłownie i w przenośni. Komuś może wydać się to dziwne, chore lub niezrozumiałe. Już się tym nie przejmuję. Robię to co kocham, co sprawia, że jestem szczęśliwa.

A Wy jakie macie pasje związane z aktywnością? Co sprawia, że uśmiech pojawia się na twarzy, a ciało i głowa mówią: “dziękuję”?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *